niedziela, 6 listopada 2016

Co dawały mi narkotyki i nad czym powinnam pracować?

       Przez długi okres czasu nie zdawałam sobie sprawy z tego, co dawały mi narkotyki. Na jednym z mityngów usłyszałam, że osoby uzależnione swoim nałogiem metaforycznie zalepiały własne dziury, pozornie uzupełniały pewną pustkę. Po usłyszeniu tej myśli zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać i zrozumiałam, że w utrzymywaniu abstynencji i zdrowieniu ważna jest świadomość tego co osiągałam przez narkotyki i czym mogę zastąpić owe dziury. Narkotyki pokazały mi, że na zawołanie mogę przestać czuć nieprzyjemne emocje. Na początku traktowałam to jako chwilową odskocznię od tego, co trudne. Jednak z czasem i zwiększoną częstotliwością zażywania coraz mniej i rzadziej dopuszczałam do siebie trudne emocje, stawały się one coraz bardziej niewygodne czy wręcz uciążliwe i narastała we mnie stopniowo coraz większa świadoma chęć wyeliminowania ich prawie totalnie. W pewnym momencie przestałam czuć najbardziej niechciany smutek, przykrość, bezradność i bezsilność, a gdy wiedziałam, że nadchodzi podejmowałam próby kontrolowania emocji, co jak zrozumiałam stosunkowo niedawno jest niemożliwe. W efekcie po prostu odcięłam się od uczuć, co z czasem stało się dla mnie normalne i nawet radość nie potrafiła już być do końca wesoła. Dzięki terapii zrozumiałam to wszystko i pracowałam nad tym, jednak nadal bardzo często nie dopuszczam do siebie trudnych emocji. Pomaga mi w tym codzienna medytacja lub w przypadkach braku czasu znalezienie choć 5 minut dla siebie i skonfrontowanie się ze sobą oddychając głęboko w ciszy. Ważne jest dla mnie również to, by na bieżąco mówić o swoim smutku, bezradności i bezsilności oraz nie zamieniać ich w złość lub się nie odcinać. Przez narkotyki nauczyłam również samooszukiwać się i mimo wyznawanych wartości tj. uczciwość i mimo mówienia o niej sama często nie byłam uczciwa, lecz zawsze miałam dla siebie wytłumaczenie i potrafiłam to zracjonalizować. Zaczęłam w ten sposób żyć w niezgodzie z wyznawanymi przez siebie wartościami. To wszystko pokazuje mi jak bardzo odbiegałam i uciekłam od tego co dla mnie najważniejsze nie mając na bieżąco takiej świadomości.  Teraz staram się obiektywnie oceniać swoje decyzje i zachowanie, lecz nie do końca potrafię, więc staram się pytać innych o zdanie i się z nim liczyć. Nie mam z tym łatwości i jest to rzecz nad którą mam zamiar pracować. Po narkotyki sięgałam bardzo często, a nawet głównie w stanach zmęczenia, przepracowania i przeciążenia intelektualnego. Wydawał mi się to świetny sposób na odreagowywanie i w pewnym momencie stał się rutyną. Teraz znam i doceniam wiele innych sposobów na zrelaksowanie się- w momentach przemęczenia mam zamiar chodzić na saunę, basen, biegać, uprawiać jogę, medytować czy chociażby zrobić sobie herbatę i obejrzeć ulubiony serial. Gdy każdą z tych metod próbowałam po raz pierwszy  od czasu utrzymywania abstynencji wydawała mi się odkrywcza, wręcz sprawiało mi to wielką radość, a przede wszystkim okazały się one dużo bardziej skutecznie niż narkotyki. Zażywanie dawało mi również poczucie siły i kontroli, miałam często wrażenie przewagi nad innymi i swego rodzaju bezkarności. To wszystko było złudne, wynik mojej własnej iluzji , lecz dawało mi to poczucie bezpieczeństwa i nienaruszalności. Muszę nad tym pracować starając się być i postrzegać się z tego samego poziomu co otaczający mnie ludzie i próbować godzić się z tym, że nie wszystko da się zaplanować i skonfrontować. Biorąc narkotyki nasiliłam w sobie własną dumę, która po dzień dzisiejszy przejawia się tym, że mam trudności w przyznawaniu racji, proszeniu o pomoc i pogodzeniu się z brakiem wpływu na niektóre decyzje. To jest obszar nad którym powinnam pracować starając się przełamywać swoje trudności i opory. Zauważyłam również, że odkąd zażywam skupiam się bardziej na wykonaniu zadania niż na jego idei. Reasumując moją pracę, narkotyki omamiły mnie totalnie. Zażywając niesamowicie oszukiwałam innych tak jak i samą siebie, wykreowałam przez nie fikcyjny wizerunek siebie, odcinałam się od uczuć, łamałam własne zasady i wartości, a przede wszystkim odsunęłam bliskich i zaniedbałam to, co było dla mnie najważniejsze bezczeszcząc swoje priorytety. Najbardziej smuci mnie to, że nie miałam na bieżąco takiej świadomości i czułam się złudnie oraz sztucznie szczęśliwa. Wbrew swojej początkowej postawie uważam, że trafienie do „Ku Dobremu” uratowało mi życie pozwalając zrozumieć siebie i chcę dać sobie szansę na trzeźwą przyszłość z perspektywami.                                                                                                                  
(Autor D.S.)
 

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz