Co dawały mi narkotyki i nad czym powinnam pracować?
Przez długi
okres czasu nie zdawałam sobie sprawy z tego, co dawały mi narkotyki. Na jednym
z mityngów usłyszałam, że osoby uzależnione swoim nałogiem metaforycznie
zalepiały własne dziury, pozornie uzupełniały pewną pustkę. Po usłyszeniu tej myśli
zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać i zrozumiałam, że w utrzymywaniu
abstynencji i zdrowieniu ważna jest świadomość tego co osiągałam przez
narkotyki i czym mogę zastąpić owe dziury.
Narkotyki
pokazały mi, że na zawołanie mogę przestać czuć nieprzyjemne emocje. Na
początku traktowałam to jako chwilową odskocznię od tego, co trudne. Jednak z
czasem i zwiększoną częstotliwością zażywania coraz mniej i rzadziej
dopuszczałam do siebie trudne emocje, stawały się one coraz bardziej niewygodne
czy wręcz uciążliwe i narastała we mnie stopniowo coraz większa świadoma chęć
wyeliminowania ich prawie totalnie. W pewnym momencie przestałam czuć
najbardziej niechciany smutek, przykrość, bezradność i bezsilność, a gdy
wiedziałam, że nadchodzi podejmowałam próby kontrolowania emocji, co jak
zrozumiałam stosunkowo niedawno jest niemożliwe. W efekcie po prostu odcięłam
się od uczuć, co z czasem stało się dla mnie normalne i nawet radość nie
potrafiła już być do końca wesoła. Dzięki terapii zrozumiałam to wszystko i
pracowałam nad tym, jednak nadal bardzo często nie dopuszczam do siebie
trudnych emocji. Pomaga mi w tym codzienna medytacja lub w przypadkach braku
czasu znalezienie choć 5 minut dla siebie i skonfrontowanie się ze sobą
oddychając głęboko w ciszy. Ważne jest dla mnie również to, by na bieżąco mówić
o swoim smutku, bezradności i bezsilności oraz nie zamieniać ich w złość lub
się nie odcinać. Przez narkotyki nauczyłam również samooszukiwać się i mimo
wyznawanych wartości tj. uczciwość i mimo mówienia o niej sama często nie byłam
uczciwa, lecz zawsze miałam dla siebie wytłumaczenie i potrafiłam to
zracjonalizować. Zaczęłam w ten sposób żyć w niezgodzie z wyznawanymi przez
siebie wartościami. To wszystko pokazuje mi jak bardzo odbiegałam i uciekłam od
tego co dla mnie najważniejsze nie mając na bieżąco takiej świadomości.
Teraz staram się obiektywnie oceniać swoje decyzje i zachowanie, lecz nie do
końca potrafię, więc staram się pytać innych o zdanie i się z nim liczyć. Nie
mam z tym łatwości i jest to rzecz nad którą mam zamiar pracować. Po narkotyki
sięgałam bardzo często, a nawet głównie w stanach zmęczenia, przepracowania i
przeciążenia intelektualnego. Wydawał mi się to świetny sposób na
odreagowywanie i w pewnym momencie stał się rutyną. Teraz znam i doceniam wiele
innych sposobów na zrelaksowanie się- w momentach przemęczenia mam zamiar
chodzić na saunę, basen, biegać, uprawiać jogę, medytować czy chociażby zrobić
sobie herbatę i obejrzeć ulubiony serial. Gdy każdą z tych metod próbowałam po
raz pierwszy od czasu utrzymywania abstynencji wydawała mi się odkrywcza,
wręcz sprawiało mi to wielką radość, a przede wszystkim okazały się one dużo
bardziej skutecznie niż narkotyki. Zażywanie dawało mi również poczucie siły i
kontroli, miałam często wrażenie przewagi nad innymi i swego rodzaju
bezkarności. To wszystko było złudne, wynik mojej własnej iluzji , lecz dawało
mi to poczucie bezpieczeństwa i nienaruszalności. Muszę nad tym pracować
starając się być i postrzegać się z tego samego poziomu co otaczający mnie
ludzie i próbować godzić się z tym, że nie wszystko da się zaplanować i
skonfrontować. Biorąc narkotyki nasiliłam w sobie własną dumę, która po dzień
dzisiejszy przejawia się tym, że mam trudności w przyznawaniu racji, proszeniu
o pomoc i pogodzeniu się z brakiem wpływu na niektóre decyzje. To jest obszar
nad którym powinnam pracować starając się przełamywać swoje trudności i opory.
Zauważyłam również, że odkąd zażywam skupiam się bardziej na wykonaniu zadania
niż na jego idei. Reasumując moją pracę, narkotyki omamiły mnie totalnie.
Zażywając niesamowicie oszukiwałam innych tak jak i samą siebie, wykreowałam
przez nie fikcyjny wizerunek siebie, odcinałam się od uczuć, łamałam własne
zasady i wartości, a przede wszystkim odsunęłam bliskich i zaniedbałam to, co
było dla mnie najważniejsze bezczeszcząc swoje priorytety. Najbardziej smuci
mnie to, że nie miałam na bieżąco takiej świadomości i czułam się złudnie oraz
sztucznie szczęśliwa. Wbrew swojej początkowej postawie uważam, że trafienie do
„Ku Dobremu” uratowało mi życie pozwalając zrozumieć siebie i chcę dać sobie
szansę na trzeźwą przyszłość z perspektywami.
(Autor D.S.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz